poniedziałek, 30 października 2017

Nożem

Nikt mi tak ładnie nie śpiewał o gwiazdach
Pan pierwszy pokazał mi zorze
I prawie Ci uwierzyłam w tą miłość
Lecz ty głaskałeś mnie
Nożem

środa, 25 października 2017

Mur

budowałam wokół siebie mur z kawałków twojej skóry

fall

i could not make you stay
as i cant make leaves stay on trees
fall taught me how to let go

-

.

-

za każdym razem kiedy kładę się
spać zastanawiam się czy obudzę
się zdrowa. czy przez sen otworzę okno
i wyrzucę cię z ósmego piętra wspomnień

-

mój atrament się nigdy nie kończy
i to mnie zgubi

-

poprzestawiałam sobie meble w pokoju
zrobiłam dziś przedziałek na inną stronę
co jeszcze powinnam zmienić
żeby być kimś chociaż trochę niepodobnym
do siebie

pościnałam stwardniałe pajęczyny
wyplewiłam ogród
próbuję zaufać sobie że czynię dobrze
działając wbrew naturze która
pozwala odrastać chwastom

pływanie

chciałeś pchnąć nas do przodu
kiedy stałam na brzegu klifu

tonęłam ale upartość wytargała mnie
z powrotem na brzeg

teraz gdy już umiem pływać
okazuje się że uczyłam się zbyt wolno
a ty byłeś zbyt niecierpliwy i odpłynąłeś
beze mnie

wtorek, 24 października 2017

powitanie

Nie wiem kim. Kim jestem?


Nie jestem jesienią.
Ale jesień dzisiaj przyszła do nas i zostanie tutaj jeszcze przez jakiś czas.
 Zamieni liście w zgniłą masę,
rozpuści trawy i kwiaty.
 Rozleje zimną wodę na ulice i domy, potem zastuka w moje okno czarną nocą

Jesień, długie dnie i krótkie noce. A nocami oczy otwieram szerzej.
 Wsłuchuję się w ciszę, staram się sprawdzić, czy to liche serce jeszcze żyje.
 Badam tętno.
Kładę czoło na drewnianej podłodze
i naciskam rozwałkowując zmarszczki zdruzgotania ponad brwiami.
Jesień, woda unosi się w powietrzu.
Idę szybko, a kropelki tańcząc uderzają mi o brodę i policzki.
Wiatr otula mi szyję, a ja dziękuję mu naiwnie za tę troskę.
Wchodzę butami do zimnej kałuży,
która koi stopy skaleczone żwirowym pagórkiem i drucianą trawą.



Jestem wiosną.
Przeczesuję sobie włosy kwiatami i zbożem.
Składam je następnie w pół i wkładam pod żebra.
Przyciskam ciepłą dłonią i upewniam się, że nie wypadną,
kiedy będę biegła przez sad.
Stopy będą łaskotane przez tą wodę,
 co czeka ukryta o poranku między zagięciami w trawie.
 Poślizgnę się i upadnę. I nie wstanę od razu.
Przycisnę plecy do mojej ziemi, wyciągnę ręce i nogi,
 a buzię skieruję do nieba. Będę całować się ze słońcem.
I poproszę je o kilka kropek na policzkach.

.

 bez tego ciastka w witrynie byłabym niekompletna kocham na ciebie patrzeć zatrudniłam szpiega rosyjskiego żeby się dowiedzieć o czym piszes...